Wizyta u kardiologa i uczta

Byłam u Niego 1/2 roku temu, 14 kwietnia. Stał się modus vivendi mojej diety, gdy swoim nie znoszącym sprzeciwu upartym głosem zalecił: „Do następnej wizyty po wakacjach schudnąć 10 kilo!”. Potem wizyta była przekładana, aż spotkaliśmy 21 października. Jestem szczuplejsza o prawie 23 kilo. Podarowałam Mu dzisiaj wydruk tego wykresu. Pan doktor był wyraźnie zadowolony. EKG, badanie ciśnienia, osłuchanie, wywiad, dokładne przeglądanie ostatnich wyników laboratoryjnego badania krwi. W efekcie odjął mi jeszcze jedno lekarstwo. Teraz mam jadać już tylko Vivace 5 mg (połowa tej dawki, co przed pół rokiem) i Simvagen 20 mg (kontroluje cholesterol). Jest dobrze, a będzie lepiej. Muszę w ogóle pozbyć się tych prochów. Przestrzegał przed powrotem do nadmiaru tuszy, jasne. uczta
Dzisiaj postanowiliśmy więc ucztować. To znaczy, ja mam „ucztę dukanowską”, Hop normalnie – ale razem napiliśmy się wytrawnego wina i zjedliśmy ciacha.
Dwakroć w tygodniu „ucztuję” podczas jednego posiłku – to obowiązek III fazy, a nie przywilej. W niedzielę bankietowałam na imieninach, dzisiaj ucztowałam podczas kolacji. Uczty muszą być rozdzielone choć jednym posiłkiem dietetycznym (nie wolno raz po raz dwie uczty). Na fotografii jest ptysiek niewielki. Zjadłam jedną wuzetkę (zapomniałam sfotografować) i jednego takiego ptyśka. Hop zjadł 3 ptyśki. Mnie nie wolno repetować. Nie wolno też się obżerać. Trzecie ciacho, byłaby to już rozpusta. No, chyba że Hop jest ciacho… 😉

Ten wpis został opublikowany w kategorii Badania lekarskie, Dieta Dukana. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *