Ponieważ jest jak jest – panuje pandemia, siedzimy w domach przed komputerami, smartfonami i telewizorami – to powoli lub szybciej tyjemy. Ja utyłam za dużo jeszcze przed pandemią.
Teraz nie mogę już zwalić winy na kumpli, którzy odwiedzili nas z ciastkami i winem czy piwem… Teraz tyłam na swoje konto, ze swojej własnej winy.
Brak bezpośrednich kontaktów towarzyskich powinien nawet ułatwić trzymanie się diety i panowanie nad spalaniem kalorii.
Dieta rozsądna
Dobra dla umysłów ścisłych: pero-pero bilans musi wyjść na zero, trzeba liczyć.
Po dokładnym obliczeniu spożytych kalorii i spalanych kalorii różnica jest oczywista:
- Kiedy więcej spożywam niż spalam, tyję.
- Kiedy więcej spalam niż spożywam, chudnę.
Prosta arytmetyka. Smartfony mają aplikacje podające kaloryczność potraw, ale z nich nie korzystam, bo mam własną tabelę w Excelu, do której łatwo mi dopisać nowe pozycje – choćby czytając etykietę napoju czy potrawy.
Dlaczego do 18?
Wszyscy dietetycy od zawsze mówili – nie najadać się na noc, ostatni posiłek zjedz 2-3 godziny przed snem.
Tu mój kłopot polega jednak na nieregularności snu: od czasów ukończenia szkoły nie zasypiam – jak śp. Babunia zalecała „sen przed północą jest najważniejszy”. Czasem idę spać o 20, czasem o 4 rano, niekiedy śpię po południu przez kilka godzin. To o której mam jeść kolację?!
Z tym spaniem tak mam od zawsze. Rozregulowana doba z niejasnych dla mnie przyczyn. Z tego powodu zawsze szukałam pracy poza firmą, która stale wymaga mojej obecności w konkretnych godzinach. Próby takiej pracy zawsze kończyły się niepowodzeniem. Po studiach musiałam pracować (wówczas należało co najmniej 3 lata „odpracować darmowe studia” pod bacznym okiem tzw. pełnomocnika do spraw absolwentów), więc przepracowałam – nawet 4 lata, choć w 3 firmach. Potem już tylko jako freelancer. Ale nie o tym.
Ponieważ budzę się i wstaję również o godzinach rozmaitych, więc postanowiłam, że ta osiemnasta będzie stałą granicą, jakimś szlabanem.
Jeśli wstanę o 8 rano, to mam 10 godzin na jedzenie. Jeżeli wstanę o 12 – to już zostaje tylko 6 godzin na rozkosze podniebienia…
Co wolno, a czego nie wolno?
Przede wszystkim zakładam, że będę jadła tylko rozsądnie:
- Przez pierwsze miesiące odrzucam wszelkie słodycze – batoniki, ciasta i ciasteczka, cukierki, galaretki, lody i kremy.
- Śniadaniowo/kolacyjnie:
- Pieczywo – od pewnego czasu kupuję bułki zwane fitness, pełnoziarniste. Smakują mi i ich nie będę zmieniać. Co najwyżej z dotychczasowych trzech przejdę na jedną – dwie. Wystarczy.
- Cienko posmarowane masłem – jak zawsze.
- Do pieczywa: chuda wędlina, twarożek (np. serek wiejski z Piątnicy), jajo na twardo – posypane szczypiorkiem, rukolą czy innymi kiełkami.
- Obiadowo:
- ryby np. łosoś przyrządzony na parze,
- drób np. część kurczaka bez skóry, przyrządzona na parze
- i obowiązkowa surówka lub sałatka (bez tłustych sosów, co najwyżej z jogurtem).
- na razie bez „zamulania”, czyli bez kasz, ryżów i makaronów; ewentualnie w/w bułka fitness
- Napoje: głównie herbata i woda niesłodzone (na razie odstawiłam kawę, kilka dni temu dopiero, z powodów innych).
- Alkohole: czasem whisky (i coca-cola zero cukru), zero piwa, wino niechętnie i rzadko.
A co po 18?
Napoje i przekąski – tylko! Do napojów zaliczam wodę, herbatę, ale również np. sok z marchwi, sok jabłkowy – ale 100% soku, a nie napoje z milionem dodatków.
Do przekąsek zaliczam drobiazgi, które lubię, ale spożywane w rozsądnych ilościach. Np.
- rzodkiewki, marchewki itp.- bez ograniczeń
- owoce (poza bananami, winogronami) – np. 1-2 szt. jabłko, mandarynka, 1 pomarańcza
- migdały, orzechy – do 15 g
- żurawina suszona (niestety, z cukrem) – do 10 g
- na kompulsywną potrzebę zjedzenia czegoś – guma do żucia – np. Orbit bez cukru
Przez pierwsze 2-3 dni ten zakaz drażni, potem się okazuje, że nie przeszkadza.
Liczenie kalorii
Wymyślono parametr PPM (podstawowa przemiana materii) – po ang. BMR – Basal Metabolic Rate. Parametr ten wyliczany jest na podstawie odpowiedzi na pytania o płeć, wzrost, wagę. U mnie PPM wynosi 1560-1600 kcal.
Oznacza to, że dziennie nie powinnam spożywać mniej niż owe 1560 kcal, żeby przetrwać…
Jest jeszcze parametr CPM (całkowita przemiana materii), który uwzględnia jeszcze dzienną aktywność – czyli ile jeść, aby normalnie i aktywnie funkcjonować.
Kiedy spożywasz mniej kalorii aniżeli wynosi twoje CPM, to masa ciała spada, a jeśli więcej – wzrasta.
Postanowiłam przez pierwszy okres trzymać się granicy spożywanych kalorii 1000-1500 kcal. Nie wiem, jak długo. Zobaczę po efektach.
Na razie minęło 10 dni mojej nowej diety. Minus 1 kg – to rozsądne. Nie śpieszę się. Na początku zawsze łatwiej.
cdn.