No cóż, dieta Dukana podczas dłuższego pobytu poza domem bywa kłopotliwa. W punktach wymienię pomysły, które udało mi się zrealizować podczas bardzo atrakcyjnej wycieczki zagranicznej.
Przede wszystkim napoje – zawsze miałam ze sobą wodę mineralną. W barach i restauracjach zamawiałam wodę lub herbatę czy kawę bez cukru.
Jeśli chodzi o dania obiadowe, również jest wybór.
Zawsze można wybrać samo mięso i jarzynkę (na zdjęciu cykoria i carbonnades flamandes a la biere), rezygnując z popularnych wypełniaczy w postaci ziemniaków, makaronów, kasz i pieczywa. Nie zawsze da się uniknąć ciężkich sosów do mięs czy dodawanych do jarzyn majonezów. Ale warto się starać 🙂
Śniadaniowo proponuję jogurt, twarożki i ryby. Jajka – poza gotowanymi – są ryzykowne: na ogół jajecznice i sadzone są smażone na tłuszczu.
Ryby i owoce morza zresztą warto kupować i zamawiać wszędzie, gdzie są one świeże – czyli np. podczas wyjazdów nad wodę. Może się okazać, że będą stanowić podstawę diety urlopowej.
Nie wolno przed wyjazdem zapomnieć o naszych ulubionych otrębach owsianych! W obcym terenie bywa z nimi kłopot, szczególnie z tymi grubo mielonymi, jakie są najlepsze dla naszej diety.
Mimo wszystko remanent pourlopowy wypadł mi niekorzystnie:
Waga: minus 12,0 kg. Przybyło mi ponad kilogram przez tydzień.
Od dziś biorę się za siebie – i już nie odpuszczam. Tym bardziej, że na razie nie zanosi mi się na następne wyjazdy…