Dzisiejszy remanent:
Waga: minus 13,5 kg.
Sen: 1:40 – 9:00 (7 h)
Miałam dzisiaj więcej czasu, więc postanowiłam zrobić dukanowe gołąbki. Ale jeszcze nie dodam tu swojego przepisu. Zrobiłam danie prawie dokładnie wg książki i jestem rozczarowana. Dlaczego?
Otóż od początku diety starałam się pomijać przepisy sugerujące dodawanie kostki bulionowej. Omijałam je szerokim łukiem, bowiem większość tych kostek zawiera mnóstwo soli, a tę lekarz mi wpisał na listę zakazaną.
Ponieważ jednak cholesterol w ostatnich badaniach wypadł poniżej normy (!) i mąż kupił inny bulion: kostkę warzywną Winiary, reklamującą się hasłami „mniej tłuszczu” i „mniej soli” oraz „100% smaku, bez konserwantów”, postanowiłam spróbować.
Dobrze, zrobiłam sos do gołąbków w oparciu o tę kostkę.
Nie był smaczny.
Po posiłku wzięłam swą filatelistyczną lupę i przeczytałam skład:
- sól jodowana
- maltodekstryna,
- substancje wzmacniające smak i zapach:
- glutaminian sodu,
- rybonukleotydy disodowe;
- tłuszcz roślinny,
- suszone warzywa 8,6% (marchew, seler, cebula, liść selera),
- cukier
- hydrolizowane białko roślinne (z pszenicą, z soją),
- ekstrakt drożdży,
- aromaty z soją,
- oliwa z oliwek
- ekstrakty przypraw.
- kurkuma
- Może zawierać śladowe ilości jaj, mleka i ryb.
Sami widzicie, że to grzech – wszędzie są świeże warzywa, a ja mam brać ekstrakt 8-procentowy z suszu i chemię? O nie!
P.S. Niedokładnie jednak przeczytałam książkę. Na początku było napisane, że stosowane w przepisach kostki bulionowe pochodzą ze specjalnych sklepów i niewiele mają wspólnego z kostkami ze spożywczego…
Zanim jednak do tego doszłam, zrobiłam sama mrożone kostki z wywaru jarzynowego. Polecam więc mój patent na kostkę warzywną.
Świetny pomysł; własne pomysły zwłaszcza z sensownym uzasadnieniem przemawiają do mnie jak nic. Dziękuję i pozdrawiam
Lucjola
Dzięki za miłe słowa.
Pozdrawiam.
H.