Koniec II fazy, podsumowanie

Tak, w niedzielę 16 października zakończyłam II fazę. Wyhamowałam na -22,5 kg. To o 1-2 kg mniej, niż na początku założyłam. Właściwie nie ja założyłam, tylko wyliczył mi automat na stronie internetowej dra Dukana. Ostatnie kilogramy jednak spadają już tak wolno, że uznałam, iż nie są warte dalszych poświęceń. Ponadto mam nadzieję, że – jeśli będę się pilnować, – to w III fazie uda mi się tych 2 kg pozbyć. Na forach kobitki często piszą, że w III fazie schudły jeszcze trochę. A jak się nie uda – to nic. Minus 22 z hakiem to wcale niezły wynik. Jest OK. Minęło ponad pół roku, odkąd jestem na diecie Dukana. Nie stosuję jej bezmyślnie (co już wiedzą czytelnicy mojego bloga), ale staram się dopasować – nie tylko do polskich warunków (dr Dukan jest Francuzem, więc wiele jego zaleceń się po prostu u nas nie sprawdza), ale też do własnej sytuacji. Oznacza to, że nie szukam suszonego mięsa z Grisons, ani go nie sprowadzam zza granicy. Homary, krewetki i langusty również traktuję z dystansem, nie wypowiadam się wcale na temat strusiego mięsa i serca palmy…

Jogurty naturalne są świetne. Otręby owsiane z jogurtem bardzo dobrze „zamulają” żołądek zamiast pieczywa. Polubiłam kurę obraną ze skóry i gotowaną na parze (zakochałam się w nowym garnku-parowniku!) z rozmaitymi przyprawami. Czasem zastępuję ją indykiem. Lubię tatara z własnoręcznie mielonej wołowiny. Wędzona makrela i szprotki są pyszne. Dodaję do tego sałatę, surówki z kapusty, fasolka szparagowa, kalafior. Szpinak z jajem zawsze mi smakował. Ogórki, pomidory – w sezonie (a dieta przypadła na lato) są tanie jak barszcz. Z włoszczyzny zrobiłam mrożone kostki warzywne na sosy.

Jeżeli ktoś twierdzi, że jest to kosztowna dieta, to mnie rozśmiesza. Zawsze można wybrać produkty tańsze i droższe. Wybór należy do ciebie. Ja od pół roku wydaję mniej na żywność, niż poprzednio.

Nic nie wydaję na tłuszcze do smażenia, na mąki, pieczywo, kasze czy makarony. Tego lata ani złotówki nie wydałam na owoce. Duuużo mniej na piwo, w ogóle niż na wódkę czy gin. Troszkę na wino, co u mnie jest nowością. Prawdopodobnie duże (jak na mnie) ilości spożywanego mięsa sprawiły, że ostatnio wolę czerwone wino od piwa czy long-drinków. Do piwa jednak bardziej pasują „zamulacze” – pieczywo, pizze, chrupki i inne takie z zakazanej listy.

Samopoczucie – zachwycające. Już nie opowiadam historii, które przydarzyły się 20 kilo temu… Odkurzyłam ciuchy, które przez jakieś 10 lat czekały z niemym wyrzutem na wieszakach. Często są w ogóle nowe – kupiłam kiedyś świadomie za ciasne, w nadziei, że schudnę, że się zmobilizuję – ale wtedy nie pomogły. Znowu lubię kiecki wcięte w pasie, zapominam o przepastnych workach kryjących obfite kształty grubej baby, jaką byłam jeszcze wiosną… Ale fajnie!

To tylko na podsumowanie 1/2 roku II fazy.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Dieta Dukana. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *