Jak zacząć chudnąć?

G. K. Chesterton powiedział kiedyś: „Nie w tym rzecz, że oni nie widzą rozwiązania – oni nie widzą problemu”.

Nawet nie o to chodzi, że jesteś zadowolona z tego, jak wyglądasz. Po prostu przyzwyczaiłaś się, znalazłaś sposoby na oswojenie dość niewygodnego wyglądu.

Już potrafisz tak się ubierać, by fałdy tłuszczu zniknęły pod luźnymi strojami. Unikasz latem plaży, bo tam trzeba się rozebrać. Wiesz, że twojej ręce lepiej wyglądają w długich rękawach. Szyję obwiązujesz szalem lub atrakcyjną apaszką. Nie nosisz wzorów w poprzeczne pasy. Spódnice nie kończą się nigdy przed kolanem, najbardziej lubisz te do kostek (nie są może najwygodniejsze, ale za to grube nogi czują się swobodnie).

Czasem usłyszysz, że ktoś się zdecydował na zmianę i jest zadowolony. Daleka kuzynka, sąsiadka z naprzeciwka… Zaświeciła się jakaś lampka, ale szybko zgasła. Nie, ty jeszcze nie musisz. Ona była sporo grubsza. Ty aż tak nie wyglądasz. Zresztą, twój mężczyzna lubi cię taką właśnie. Uspokoiłaś się.

Nadal nie widzisz potrzeby zmiany. Reklamy środków odchudzających rzadko są skuteczne. Kupiłaś kiedyś, ale zabrakło ci chęci i konsekwencji. Po roku wyrzuciłaś resztę pastylek, bo były przeterminowane. Jest OK.

Co więc jest potrzebne do dokonania zmiany – w diecie, w sposobie myślenia, w zaangażowaniu?

Nie wiem. U każdego to wygląda inaczej.

Mnie lekarz powiedział: – Na następnej wizycie po wakacjach widzę panią o 10 kilogramów lżejszą. Wystarczyło. Lekarz – to jest bardzo dobry powód. W końcu o zdrowie trzeba dbać.

Ale przecież nie jest to jedyny z możliwych powodów. To może być całkiem sympatyczna uwaga kogoś obcego:
– Pani nawet mimo tuszy dobrze wygląda.
Albo niepowodzenie w pracy – odbijesz sobie w domu i dopiero im pokażesz!
Albo wspaniały ciuch, w którym jednak wyglądałabyś jak…
Albo szczera rozmowa z kimś bliskim.

Albo wyciągasz któregoś dnia od dawna nieużywaną wagę i… nie wiesz, czy zasłonić oczy, czy licznik. Tyle jeszcze nigdy nie ważyłaś!

Po prostu przychodzi taki magiczny moment, po którym już nie szukasz przeszkód, szukasz sposobów.
Już wiesz, że chcesz.

Po prostu wiesz, że warto wykonać niewielki w końcu wysiłek, aby było lepiej. Przestajesz sama siebie oszukiwać. Już nie odkładasz startu do nowego roku czy do przyszłego miesiąca, a nawet nie do przyszłego tygodnia. Zwyczajnie nie sięgasz do kolejne danie – bo jest za tłuste czy za słodkie. Nie i już. Nie chcesz tak jeść.
Teraz zaczniesz zastanawiać się, czym zastąpić stare przyzwyczajenia. W końcu przed telewizorem tradycyjnie chrupałaś… Aha, więc tego już nie będziesz chrupać przed telewizorem. A może w ogóle na długi spacer z psem?

Plan działania konkretnieje. Widzę, że dojrzałaś. Trzymaj się 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *