Cóż, nie udało się w pełni. Powiedzmy, udało się połowicznie.
III faza po okresie wyrzeczeń nieco rozleniwia. Początkowo trzymałam się ściśle tygodniowego rozkładu, ale…
Po 2-3 miesiącach właściwie już nawet zgubiłam kartkę z rozpisanymi zaleceniami 7 dni tygodnia. Po pół roku zaczęłam ponownie tyć. Tak, to słynny efekt jo-jo 🙁
Dość szybko przekroczyłam 70 kg. Potem człowiek po prostu przestaje wchodzić na wagę, bo wie, że wynik będzie nieciekawy. Kiedy jednak zaczęłam się zbliżać niebezpiecznie do następnej dziesiątki, tupnęłam nóżką i wyhamowałam. Jakoś tak miesiąc temu było już 79 kg.
Na razie cofnęłam się o 2 kg. Pracuję dalej.